Klaustrofobia na wielkiej przestrzeni. Recenzja książki.

Tytuł: "Wiezień labiryntu"
Autor: James Dashner
Gatunek: science fiction



Zachętą do przeczytania książki może być recenzja na blogu lub TouTubie, miłość do autora, opis z tyłu okładki lub film. Muszę Wam się przyznać do strasznej rzeczy: w tym przypadku został wykorzystany ten ostatni "punkt". Jednak nie zrobiłam tego dobrowolnie. Wracając z wakacji puszczono "Więźnia labiryntu", co nieco wdrożyło mnie w fabułę, jednocześnie motywując mnie do zakupu książki. Jednak zanim poznałam więcej niż trzech bohaterów wyłączono film. Hura!

"Wiezień labiryntu" zaczyna się jak niejedna ze znanych mi wcześniej dystopii: duży teren odgrodzony od świata, a w nim "jakaś" społeczność, która organizuje sobie życie. Na ten teren (jak co miesiąc, wiec nie nieoczekiwanie) za pomocą jakiejś sieci podziemnych wind przybywa Tomas. (Chłopcy nic nie pamiętają i nie wiedzą jak opuścić Strefę.) Na przestrzeni otoczonej labiryntem zamykającym i zmieniającym się co noc ewidentnie nie potrafi się odnaleźć.

Chłopak nie potrafi znaleźć sobie miejsca i nie dogaduje się z większością współlokatorów (jakkolwiek to idiotycznie brzmi). Jedynym przyjacielem, jakiego posiada jest Chuk, który cały czas mnie irytuje. Chce badać labirynt, choć jest to zadanie tylko dla najlepszych. Labirynt jest zamieszkiwany przez Bóldożerców, którzy tylko czekają na osoby, które zostaną na noc poza Bazą.

Podejrzewam, że każda kolejna informacja mogłaby być potraktowana jako spojler.

Ta książka, zanim ją przeczytałam byłą fenomenem. Po jej skończeniu stwierdziłam, że mam dość dystopii na kolejne 5 lat. Ten fakt jest spowodowany głównie zakończeniem, przez które nie mam ochoty sięgać po kolejną część. Jednak pomysł bardzo mi się spodobał! Kreowanie bohaterów zadowala mnie jedynie połowicznie.
Ta książka zasługuje na ocenę: 7,5/10


/Tea/

Komentarze

  1. Dosłownie parę sekund temu widziałam wersję roboczą ;P Dystopie mi się przejadły, teraz tylko kończę serie, które kiedyś zaczęłam (Requiem mnie oczekuje). Te serie są tak schematyczne, że brak mi słów. Wszędzie musi być nieśmiertelny trójkąt miłosny (jedynie "Niezgodna" jest wolna) i... chyba sama wiesz co.

    OdpowiedzUsuń
  2. Był czas, kiedy seria ta była ogromnie popularna (zresztą jak i wszystkie inne dystopie :D ), ale nigdy nie czułam większej potrzeby, by ją przeczytać. Dziś szum trochę ucichł, ale nie zmieniłam zdania. Dystopie też mi się przejadły i na razie mówię im stanowcze nie.

    Pozdrawiam cieplutko,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że sama nawet lubię dystopie, ale jak ja oceniam "Więźnia labiryntu"? Słabo! Książka po prostu okropnie mnie nudziła...na początku rzeczywiście wciągnęłam się z całą akcję, ale z czasem było już coraz gorzej, a szkoda ponieważ film spodobał mi się dość mocno! Nie jest rewelacyjny, ale lubię od czasu do czasu usiąść przed ekranem i zobaczyć sobie Dylana w akcji :)

    Pozdrawiam,
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/11/ulubione-ksiazki-miosne.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmu jeszcze nie oglądałam. Do przeczytania kolejnych części najbardziej zniechęciło mnie zakończenie, ale też to, że przeczytałam już dość dużo dystopii i już nie mogę ich czytać.

      Usuń
  4. Jak najbardziej oglądałam film i go polecam. Musze się przyzwyczaić do książek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmu jeszcze nie oglądałam, ale jak będę miała trochę więcej czasu chętnie go oglądnę, bo jestem jego bardzo ciekawa.

      Usuń
  5. Polecam film! Książka z czasem się znudzi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty